11.02.2016

9. Secrets


- Ty chyba żartujesz!
- Nie - odparłam nonszalancko.
- Zerwałaś z Największym Flirciarzem Dragaud?
- Tak, Polly. Powtarzam ci to już piąty raz.
 Dokładnie wczoraj kiedy wróciłam ze szkoły. Wyjmowałam właśnie szminkę z plecaka kiedy zadzwonił mój telefon.
- Hej słodka, jak wieczór?
- Nie najlepiej.
 Mój ton wskazywał na to, że się nie postarał.
- No co ty! Nic nie pamiętam, więc musiało być dobrze.
- Och, Jacob. Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy na głowie.
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Lepiej. Powiem ci to wprost. Zrywam z tobą i ciesz się, że nie napisałam SMS-a.
 Rozłączyłam się nie czekając na reakcję wyżej wymienionego. To takie przyjemne kiedy ma się ostatnie słowo, kiedy ma się kontrolę, kiedy to za tobą płaczą, a nie na odwrót. Przybrałam maskę dumnej divy i unikałam telefonów i esemesów Blacka. To było takie żałosne. Płaszczył się przede mną, a to podobno on był tym co się bawi. Haha! Życie przybiera niespodziewany obrót, a on musi się pogodzić z tym, że jakaś dziewczyna w końcu dała mu kosza. Bidulek.
 Kiedy wróciłam ze szkoły zamknęłam się w łazience. To bolało. Oczywiście nie mówię o zerwaniu z tym pacanem, tylko o TYM. Zdjęłam sweter i spojrzałam na plecy. Całe były zaczerwienione. Zastanawiałm się jak dam radę zimą. Nie ukryję tego. Nie było jednak mowy o zostawaniu na wyspie tak długo. Co to, to nie! Zamierzałam to znaleźć już dziś.
 W pracy cały czas myślałam, o tym gdzie TO może być. Musiało być coś co oni przeoczyli, a ja zwrócę na to uwagę. Jednak nie było nic. Wiem, bo siedziałam nad tym całą noc. Studiowałam długaśny tekst setki razy. Ale wiedziałam, że jeśli tyko się postaram to dam radę zrobić wszystko. W końcu wykiwałam całą Starszyznę wyspy! Wystarczyło tylko użyć trochę magii kiedy zaglądali do mojego umysłu podczas przesłuchania. Bułka z nutellą. Miałam na śniadanie.
 Wychodziłam z pracy i zamierzałam jeszcze raz uważnie przejrzeć TO, lecz moją uwagę przykuło coś na uliczce za Studiem Komiksów. Wyjrzałam uważnie zza rogu i zauważyłam dwóch chłopaków. Chwila, czy to był Michael? Schowałam się za zakrętem i obserwowałam całą scenę z ukrycia. Storm trzymał bruneta za rękę. Oho! Czyżby to był ten jego chłopak? Tak! Właśnie dali sobie całusa w policzki. Co to jest za koleś? Nigdy go nie widziałam. Odszedł kierując się w stronę jeziora, natomiast Mike szedł prosto na mnie. Cofnęłam się szybko i udając, że właśnie wychodzę z Estudio przeszłam mu przez drogę.
- Chloe!
 Kurde.
- Hej - uśmiechnęłam się.
- Masz chwilę, możemy porozmawiać?
- Cóż ... - Spojrzałam na zegarek. - Za dwie godziny muszę być u Pani Hale, więc tak.
- Super. Może usiądziemy? - Wskazał ławkę przed Studiem.
 Zgarnęliśmy puch z drewna i posadziliśmy na nim swoje tyłki. Jeździec otwierał usta i zamykał zastanawiając się jak zacząć.
- Ja na prawdę cię lubię. Nie chcę żeby coś ci stało, ale sama rządzisz swoim życiem ...
 Przerwał mu mój głośnu wybuch śmiechu. Zaczęłam zanosić się chichotem nie do opanowania. Już wiedziałam do czego pije.
- Nie przespałam się z Jacobem Black, choć on myśli inaczej. Możesz być spokojny.
- Ale ...
- Może i nie jestem taka jak się spodziewałeś, ale nie jestem łatwą laską do wzięcia.
- Cieszę się. - Uśmiech zawitał na jego twarzy. - Moglibyśmy znów być przyjaciółmi?
- Pewnie.
- W takim razie chciałbym ci po przyjacielsku przekazać, że Jasper liczy na randkę z tobą.
 Oboje zaśmialiśmy się serdecznie. Śnieg padał, słońce świeciło, a my śmialiśmy się razem. Nie wiedzieć kiedy wdaliśmy się w długą rozmowę by nadrobić stracony czas. Jednak musiałam pamiętać o lekcjach latania i w porę pożegnałam towarzysza by wrócić do domu.
 Razem z nauczycielką ćwiczyłyśmy dzisiaj obroty. Jednak myślami cały czas byłam przy TYM. Musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Dla NIEJ. Nie znałam swojej matki, zmarła przy moim porodzie. Tata opowiadał mi czasem o niej, o tym jaka była piękna, dobra i magiczna. Nie była taka jak każdy, niby to przemiła kobieta, ale potrafiła być wredna. Tata bardzo ją kochał, dlatego też bardzo kochał mnie ... Kiedy jeszcze żył. Nikomu o tym nie mówiłam. Nie chcę współczucia, chcę zemsty.
 Po treningu zjadłyśmy z nauczycielką kolację, a potem dorwałam się do komputera. Musiałam to znaleźć. Spojrzałam na naszyjnik, który zrobiła moja mama. Nigdy się nie dowiedziałam z czego jest zrobiony, ani dlaczego skorpion. To był jedyny kontakt mamy z przeszłością, jedyna rzecz, po której dało się rozpoznać jej poprzednie życie. Przyglądając się wisiorkowi rozpoczęłam poszukiwania jakiegoś miejsca związanego ze skorpionami na wyspie. Przede wszystkim miałam na myśli góry, tutaj jest ich całkiem sporo i byłam prawie pewna, że jedna z nich nazywa się skorpionem. Jednak szukałam i szukałam bez skutku. Nie było żadnej takiej góry. Moje morale zaczynały upadać. W akcie desperacji wyszukałam escorpião na lokalnej stronie. Znalazłam! Podziemna rzeka o nazwie Espigão od wizerunku skorpiona wyrytego na ścianie jaskini, przez którą płynie. Przyjrzałam się uważnie zdjęciu tego skorpiona. Mój naszyjnik jest identyczny! Jakby powstał z odlewu tego wyżłobienia. Już wiedziałam gdzie muszę się udać.
 Poczekałam, aż minie północ i moja opiekunka zapadnie w głęboki sen. Szybko się ubrałam i uciekłam. Biegnąc całkiem po ciemku próbowałam ukrywać się przed wzrokiem Jeźdźców. Musiałam działać w ukryciu i nie mogłam się pozwolić by ktokolwiek mnie zauważył. W końcu znalazłam się u wejścia do groty. Tuż przed nim w świetle księżyca błyszczał staw i przeradzając się w rzekę wpływał we wnętrze góry. Próbowałam jakoś go obejść, ale jedyna droga do środka prowadziła przez wodę. Na dworze był mróz -9°C, lecz woda nie zamarzła na tyle by można było po niej bezpiecznie chodzić. Musiałam jednak zaryzykować. Część rzeczy zostawiłam nad brzegiem, w tym kurtkę i telefon. Przyświecając sobie latarką ruszyłam po lodzie przez staw. Wybrałam miejsce najbliżej od wejścia, ale mimo to odległość nie była mała. Położyłam się na lodzie by rozłożyć ciężar ciała i czołgałam się w stronę wejścia do groty. Byłam już prawie w środku jeszcze kawałek i ... Udało się! Dotarłam do wejścia od groty, a w środku były już brzegi. Wstałam by dojść do brzegu po którym mogłabym spokojnie stąpać. Doskoczyłam skrawka ziemi i oświetlając jaskinię latarką szłam coraz głębiej by dostać się do wizerunku skorpiona. W końcu po długiej wędrówce znalazłam to czego szukałam. Skorpion identyczny jak na moim naszyjniku znajdował się po przeciwnej stronie kanału. Skoczyłam by znaleźć się na drugim brzegu, ale noga mi się wyślizgnęła i wpadłam do rzeki. Nagły chłód przeniknął całe moje ciało, zimno jak szpilki wbijało się we mnie ograniczając mi swobodę ruchów. Gęsta woda sprawiała i ciemność sprawiały, że nie miałam pojęcia gdzie jest góra, a gdzie dół. Moja latarka upadła i pewnie leży gdzieś tam na brzegu, a ja zaczęłam opadać na dno. Nie mogłam na to pozwolić. Szarpałam się, ale nic nie widziałam. Kończył mi się tlen i gdy zachłysnęłam się wodą było już po mnie.
***
 Śpiew. Delikatna kołysanka nucona do snu. Ciepło. Przytulne gorąco otulające moje ciało. Coś puszystego tuż pod moim nosem. To chyba koc. Mięciutki. I wreszcie światło. Blask oświetlający moje zamknięte powieki. Gdzie ja jestem? Czy to raj? Ja umarłam? Chyba nie, w niebie nie mają koców. Ale co ja robiłam, że miałabym zginąć? Spadłam z kładki na obozie w Arizonie? Nie, pamiętam, że z tego wróciłam. Krokodyl ugryzł mi rękę? Nie, z tego też wyszłam cało. To co się stało? Czyżbym zamarzła na canoe płynąc na wyspę? Też nie, pomogła mi wtedy Syrena.
- Nerrisa - szepnęłam.
- Co?
 Na dźwięk głosu moje powieki się rozwarły. Dziewczyna z ogonem siedziała tuż przede mną. Jej brązowe oczy wpatrywały się we mnie jak błyszczące kamyki. Moja krucha postać kurczyła się opatulona kocem przy ognisku. Otaczająca nas zielona trawa była zroszona rosą, a staw odbijał rogal księżyca.
- Co ty tu robisz? Co ja tu robię? - zapytałam.
- Nie bój boja! Chociaż było niebiezpiecznie - pisnęła - Znalazłam cię w Espigão calutką siną. Wyciągnęłam cię na brzeg i uratowałam! Teraz masz już u mnie dwa długi - pokazała mi dwa palce tuż przed twarzą.
- Która godzina?
- Trzecia rano - odparła wciągając wodorosta do buzi.
 Westchnęłam. Faktycznie mam u niej dwa długi.
- Wiesz zastanawiałam się co jest z tobą nie tak - rzekła po chwili Rybka - Nie żebym coś do ciebie miała, ale doszłam do wniosku, że chyba wcześniej nie miałaś różowych włosów.
 Co!? Złapałam się za głowę i pociągnęłam kosmyk z czupryny. W mojej dłoni było mokre różowe pasmo. O shit!
- Jak wyciągałam cię z wody to jeszcze były blond, ale farba się zmyła. Wiedziałam, że twoje włosy są zbyt śliczne żeby były prawdziwe.
 Trzęsłam się jak galaretka. I to bymajmniej nie z zimna. Już po mnie, cholera już po mnie! Nerrisa nie potrafi trzymać języka za zębami, zaraz wszystkim rozgada. Najpierw to znamię z motylem, a teraz to! Ta wyspa wydziera ze mnie sekrety, jak nauczyciel kartki z zeszytu. Dobrze, że nie widziała też ...
- Widziałam - jakby słysząc moje myśli Nerrisa znów oznajmiła, że zna mój sekret - Wiedziałam kim jesteś już od jakiegoś czasu. Znam tylko parę dziewczyn, które mają spiczaste uszy i potrafią używać magii.
 Westchnęłam. Nie ma już co ukrywać. Zdjęłam z siebie koc i podwinęłam bluzkę z tyłu. Na zewnąrz wkońcu wydostały się pół przezroczyste płatki na codzień sciśnięte pod ubraniami. Połyskujące na różowo skrzydła mogły w końcu odetchnąć. Tak Rybka miała rację. Jestem wróżką.

6 komentarzy:

  1. To ja już nic nie wiem... Kobieto jesteś genialna, takie pomysły?
    W dodatku prawie utopiłaś Chloe! Więc to jest ten jej "tatuaż"... Geniusz z ciebie.. I jak ją mam nie popadać w depresję twórczą czytając tak pomysłowe historie?!
    Az trudno mi sobie wyobrazić Jacoba płaszczącego się aby Chloe do niego wróciła.. Ale dobrze mu tak XD
    Nie wiem.. Mam w głowie chaos, to opowiadanie jest za dobre po prostu.
    Czekam z niecierpliwością na następny wpis.
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem!
      Hihi! Tak to znamię. Ja popadnę w depresję jak będziecie tak przesadzać.
      Haha! Dokładnie!
      Nie przesadzaj. Ten pomysł po prostu napisały Arries i Izi pod wstępnym opisem bloga, kiedy dawałam go na Skazaną.
      Następny będzie ostatni.
      Buziaki :*

      Usuń
  2. 1. Przepraszam, że dopiero teraz, ale urodziny Brata uznałam za ważniejsze :)
    2. Wreszcie jakaś piosenka którą znam i lubię
    3. Nie lubię Nutelli...ble
    4. Zaczerwienione plecy?....;)
    5. Rybka jest super i to ona ma zawsze ratować tyłek Chloe, która nic dobrego dla nikogo nie robi?! Tak, NIE lubię jej.
    6. Magiczna woda zmyła farbę i co? I RÓŻOWE WŁOSY! =D Twój znak rozpoznawczy ;)
    7. Chłopak Michael'a - hahahahahhaha
    8. Do zobaczyska
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Pewnie. Ciasto!
      2. Haha!
      3. Jesteś nie możliwa.
      4. Od skrzydeł.
      5. Rybka jest super. No co Ty! Przecież Chloe jest zła.
      6. Ej, nie pomyślałam o tym, że ... Faktycznie! Jesscze tylko na "My (not) own world" ten znak się nie pojawił. Czekaj, na Skazanej też nie było.
      7. Hahahaha!
      8. Do zobaczenia! 8

      Usuń
  3. Różowe włosy, no a jakże by inaczej ^^
    Wróżka? Wooot? Żeś mnie teraz zbiła z tropu xD
    "Gęsta woda sprawiała i ciemność sprawiały" - jedyny błąd jaki zauważyłam, a tak poza tym, to mega rozdział *^* Nie mogę doczekać się kolejnego :)
    Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. =D Tak dokładnie
      Ty sama mi to napisałaś, że mam dodać jakąś wróżkę i viola!
      Upsik. Ale jak to tylko tyle to masakra!
      Musisz poczekać do piątku.
      Dzięki i nawzajem

      Usuń