4.02.2016

9. The Scorpion

Z dedykacją dla Ariess Arte. Miałaś rację!

 Kiedy rano pojawiłam się normalnie na śniadaniu rodzice nie mogli się temu widokowi nadziwić. Zjadłam pożywną kanapkę z sałatą oraz jajkiem. Czułam siłę na nowy dzień. Wszystko zasługą tego, że nie miałam snu. Nic mi się nie śniło! Byłam tak szczęśliwa, że nic nie mogło tego zmącić. Wybrałam coś eleganckiego do ubrania, dopiłam sok pomarańczowy i wyszłam z domu. Rozglądając się z uśmiechem po pięknym świecie okrytym białym puchem przemierzałam uliczki uśmiechając się do słońca. To był szczęśliwy dzień. Kosmetyczka i fryzjerka przywitały się ze mną jak ze starą przyjaciółką. Zaczęły się ze mną przekomarzać. Pytały co tam u mnie, a ja grzecznie zapytałam jak zakład. Przeszły jednak do oględzin miejsca zbrodni. Łapały się za głowę widząc moje poobgryzane paznokcie.
- To ze stresu - tłumaczyłam. Nawet nie wiedziałam kiedy to się stało.
 Carlotta szybko zabrała się pracy. Kiedy już moje paznokcie doszły do ładu, Vivian zajęła się moimi włosami. Umyła je i podcięła te okropne końcówki. Na samym końcu moja twarz została odpowiednio nawilżona i zaaplikowano na niej elegancki make-up. Teraz byłam wręcz boginią. Zapłaciłam i uściskałam dziewczyny na pożegnanie, a potem ruszyłam do mojej ulubionej kafejki, w której umówiłam się z Brandonem.
 Na miejscu byłam punktualnie więc tak jak zawsze zamówiłam lody o smaku mięty z czekoladą i tak jak zawsze dopiero kiedy wyrzucałam papierek do kosza Tenner przekroczył drzwi uruchamiając dzwoneczek. Z uśmechem podszedł do mnie. Usiedliśmy razem przy stoliku i chłopak zaczął opowiadać o jednym ze swoich ostatnich meczów koszykówki. Zawsze uwielbiałam patrzeć jak gra i prawie nigdy nie omijałam jego popisów na boisku.
- I wtedy ŁUP! Kosz za trzy punkty - opowiadał.
- Brandon ... - wtrąciłam się.
- Potem zrobiłem o tak i podałem do Vince'a. Szkoda, że tego nie widziałaś.
- Zrywam z tobą.
- A on ... Zaraz, co?!
- W końcu dotarło do mnie, że ja cię nawet nie lubię. A ty nie lubisz mnie. Nasz związek nie ma sensu. Nie chcę zawszę być tą drugą, nie chcę być dziewczyną na poniedziałek i wtorek. Zrozumiałam, że chcę kogoś kto mnie kocha i kogo ja będę kochać, a ciebie nie kocham.
- Ale ... Rany Sky, ja cię kocham! Nie możesz mi tego zrobić!
- Przecież masz Alex. Nie potrzebujesz mnie.
- Meu cèu! Nie wiesz co mówisz, ten Smok namieszał ci w głowie.
- Nie waż się o nim źle mówić! - Po raz pierwszy podniosłam głos. - Żegaj - dodałam i wyszłam z kawiarni. Nie oglądałam się za siebie. Ten etap życia miałam za sobą. Skończyłam z nim i nie było teraz moją sprawą czy się cieszył z takiego obrotu spraw, czy nie.
 Ruszyłam deptakiem i przechodząc obok wielu sklepów. Ludzie wchodzili i wychodzili, a każdy bierzył w sobie tylko znanym kierunku. Mijałam markety, sklepy ubównicze i jubilerskie. W drzwiach jednego butiku zauważyłam kartkę informującą o wolnym stanowisku, które czeka na wypełnienie. Tam był cel mojej podróży. Weszłam do środka i poinformowałam sprzedawczynię o moich zamiarach. Szatynka posłała mi miły uśmiech i wskazała na zaplecze gdzie czekała na mnie właścicielka. Ze spokojem zawitałam do jej gabinetu i odbyłam rozmowę kwalifikacyjną.
- Niczego ci nie brakuje. Masz charyzmę, wyczucie stylu i jesteś grzeczna. Masz tą pracę - poinformowała.
- Dziękuję pani.
- Zaczynasz od poniedziałku, może być?
- Jak najbardziej proszę pani.
 Podziękowałam jej jeszcze raz i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławeczce i wyjęłam listę przygotowaną rano. Odwiedzić salon kosmetyczno-fryzjerski. Zrobione. Zerwać z Brandonem. Zrobione. Iść na rozmowę o pracę. Zrobione. Dostać pracę. Zrobione. W takim razie zostało mi już tylko jedno.
***
- Jak to, wyprowadzasz się?! - wykrzyknęła zszokowana mama.
- Mamo, tato nie mogę do końca życia być od was zależna. Znalazłam już mieszkanie niedaleko butiku, w którym dostałam pracę.
- Dostałaś pracę?! - tata wybałuszył oczy z niedowierzania. Po jego reakcji widać było jakie ma o mnie mniemanie. - Kotku, czy ty się dobrze czujesz?
- Tak, lepiej niż kiedykolwiek. Chcę po prostu już dorosnąć, pracować, mieszkać sama i niedługo założyć rodzinę. Zależy mi na tym bym nie musiała być dla was ciężarem.
- Ależ nie jesteś dla nas ciężarem. - Mama pogłaskała mnie po głowie jak małą dziewczynkę.
- Więc pozwolicie mi? - zapytałam z nadzieją w głosie.
 Rodzice spojrzeli po sobie. Poprosili o czas na naradę. Musieli to omówić po swojemu, czyli tak jak ofertę biznesową. Udałam się więc na górę by im nie przeszkadzać. Tylko ta jedna decyzja dzieli mnie od całkowitego oczyszczenia. Wtedy będę wolna. Żeby się uspokoić włączyłam na komputerze moją książkę i zabrałam się do pisania. Opisałam wszystko co przytrafiło mi się w alternatywnej rzeczywistości. Cały ten ból,cierpienie i groźby. Nie pominęłam żadnego szczegółu, żadnego siniaka i kropli krwi. Historię rozpoczęłam lotem na Smoku nad oceanem, a zakończyłam tak jak skończyła się moja ostatnia wizja, czyli pomocą Petra i ucieczką Tunelem. Nie zostało wiele rozdziałów do końca. Czułam, że moje przeznaczenie wkrótce się wypełni.
- Skylar - mama zawołała mnie na dół.
 Oznajmili mi swoją decyzję. Zgodzili się! Wypełniła mnie jasność i szczęście jakiego nie doznałam nigdy wcześniej. Wręcz skakałam z radości. Rodzice postawili jednak swoje "ale". Warunkiem bez, którego nie mogłam się wyprowadzić było to, że oni mieli mi kupić mieszkanie. Z uśmiechem zaprezentowałam im spore mieszkanie w bloku, które znalazłam w internecie. Mama zadzwoniła i kupiła je dla mnie. Byłam wniebowzięta.
- Halo? - tata wyszedł z salonu żeby odebrać telefon. Był zestresowany, pewnie znowu chodziło o pracę. Ostatnio bardzo się przez nią i przeze mnie denerwował.
 Wyszłam na dwór i nie musiałam nawet go przywoływać, a i tak przyleciał. Petro wylądował na podwórzu zasypując mnie śniegiem. Zaśmiałam się serdecznie, jednak głos uwiązł mi w gardle kiedy nadeszła wizja.
 Znów byłam w Tunelu wydrążonym przeze mnie i przez Smoka. Słaniałam się na nogach. Byłam głodna, tak bardzo głodna. Chwyciłam Smoka za szyję. Wiedziałam, że on też to czuł. Chciał coś zjeść. I wtedy wszystko mignęło. Nagle leżeliśmy tuż przed wejściem do Smoczego Gniazda. Escuaridão nas teleportował! Smok wzbił się w powietrze i dolecieliśmy do miasta. To było Cidade Norte, ale w XVI wieku. Kiedy spadłam z grzbietu Petra na kamienny deptak, wszystko się zamazało. Ogarnęła mnie ciemność, ale już po chwili obudziłam się znów. Klęczałam właśnie tuż przy małym Smoku ze zwichniętym skrzydłem. Jeźdźcy nie znali lekarstwa, ale ja po długim czasie przebywania z Petrem miałam doświadczenie. Pomagałam kolejnym Smokom i kolejnym. Przenosiłam je do tunelu, który powiększał się i powoli okrywał cegłami. Tam je leczyłam. Wszystko to co widziałam teraz w wizji działo się jak na przyśpieszonym filmie. Kolejne lata upływały w ciągu kilku sekund na opiece nad Dragão. Kochałam to co robiłam, a była to praca za kromkę chleba i szklankę wody. Jednak niewielu Jeźdźców mnie tolerowało, musiałam się cały czas ukrywać w Tunelu, do którego jedyne wejście służyło przez teleportację na Escuarião. Wizja przyśpieszyła jeszcze bardziej. Palce się marszczyły, a moje życie dobiegało kresu. Lecz ktoś musiał chronić to miejsce, moje miejsce, mój Tunek. Więc dzięki mocy Petra jako Smoka ciemności wypuściłam jego duszę i zamknęłam w nieśmiertelnym ciele - Stróża, który miał się opiekować Tunelem po moim odejściu.
 Zaczerpnęłam łapczywie powietrza. Leżałam na śniegu i było mi okropnie zimno. Petra nigdzie nie było. Wróciłam do domu i zjadłam ciepły obiad cały czas zastanawiając się nad sensem wizji. Skoro umarłam (przynajmniej w tamtej rzeczywistości) to kim byłam teraz? Pierwszą moją myślą było drugie wcielenie, ale czy słusznie? Nawijałam makaron na widelec zapominając, że powinnam go zjeść. Zastanawiało mnie co się stało z Petrem. Jego dusza uformowała nieśmiertelne ciało i żyła w nim, lecz nie bardzo chciałam w to wierzyć. Poza tym ciągle czułam, że jest jeszcze coś czego nie wiem. A jaki jest jedyny sposób żeby się dowiedzieć? Sen.
 Jeszcze w ubraniu rzuciłam się na łóżko. Moim niezawodnym sposobem na zaśnięcie było słuchanie muzyki. Podziałało i tym razem. Ziewając szerzej niż mogłam otworzyć buzię przeniosłam się do świata wizji.
 Człowiek Skorpion. Tak jak zwykle stał w tunelu, pewny i z kijem basebollowym w ręce. Patrzył na coś za moimi plecami. Lub kogoś. Gdy obejrzałam się do tyłu byłam wręcz wstrząśnięta. Tata?! Co on tutaj robił? Chwila, chwila ... To był Tunel! Te ściany rozpoznałabym wszędzie. To był ten Tunel przez cały czas. Ale gdy tylko zobaczyłam żółtą koparkę za plecami taty zrozumiałam jeszcze jedno. To był też tunel taty! O to chodziło. Tunel Człowieka Skoropiona był przeszkodą, na którą trafili robotnicy. Na wszystkie Smoki! Ale co Człowiek Skorpion robił w moim Tunelu?
 Patrzyłam jak tata i Skorpion mierzą się wzrokiem. Nagle jeden ruszył na drugiego. Zwarli się i zaczęli walkę. Oboje kopali się nawzajem, w ruch poszły ręce i kij pomalowaego. Patrząc jak rzucają się o ściany zrozumiałam, że Człowiel Skorpion broni Tunelu. Przyjrzałam się bliżej jego twarzy. Petro!? On jakby usłyszał moje pytanie i uśmiechnął się do mnie, ale ta chwila nieuwagi kosztowała go cios w plecy. O nie! Muszę coś zrobić!
 Wtedy całkowicie pojęłam. To była moja misja. Jestem drugim wcieleniem żyjącej w XVI wieku Skylar Pascorpi, tak jak Petro jest drugą wersją XVI-wiecznego Smoka Ciemności. Moje sny i wizje polegały na przypomnieniu sobie mojego poprzedniego wcielenia. Teraz kiedy już wiem co znajduje się w tunelu, muszę ochronić go przed moim ojcem.

7 komentarzy:

  1. Pominę błędy z korzyścią dla autora....
    Faktycznie takie odwrócenie tego kto jest czarnym charakterem zawsze ciekawie wpływa na fabułę. Tak jest i tym razem. Człowiek skorpion to jej smok...masakra, ale taka pozytywna i mega zaskakująca masakra! ;)
    Ale i tak osobowość Sky jest tak niesamowicie irytująca. Nie lubię jej. I tyle.
    Wreszcie coś się wyjaśniło! WRESZCIE!!!!! I ten pomysł jest epicki, tak epicki ;)
    Pozdrowionka z Zaświatów
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam.
      Dzięki dopiero niedawno na to wpadłam.
      Haha!
      Nie! No co Ty! Przesadzasa
      Och dawno się tak nie pozdrawiałaś! To przez naszą dzisiejszą rozmowę o Wiadomym Blogu?

      Usuń
  2. Czyli jednak o ten tunel chodziło. Dziękuję za dedyk ^^
    "Ruszyłam do mojej ulubionej kafejki, w której umówiłam się z Brandonem." ...pierwsza myśl : Co kuźwa?! Potem czytam, czytam i taki kamień z serca XD Bardzo dobrze, że z nim zerwała w końcu
    A pomysł przedni :O Wreszcie jedna zagwozdka z głowy, ale tego to chyba nikt się nie spodziewał...Człowiek Skorpion...smokiem Sky ._.
    Pozostaje czekać na obrót spraw ^^
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego, że zgadłaś! I jest cudowną czytelniczką i bloggerką.
      Haha! Och, tak on jest moim Davem w tym opowiadaniu.
      No cóż jako tako mi to wyszło.
      Cała reszta wyjaśni się 19 lutego.
      Nawzajem :*

      Usuń
  3. Przepraszam ten poślizg. Ledwo żyje przez te egzaminy. Ale jeszcze tylko tydzień :)

    Tak, mogę w końcu powiedzieć, że lubię Sky. A rozdziały z nią są dużo ciekawsze ostatnio niż z Chloe. Choć obie są ciekawymi postaciami.
    Czylipprzeczucie miałam dobre, że nie do końca może on być zły. Bardzo dobry manewr, z tą zmianą ról antaginisty. Podoba mi się.
    W końcu zerwała z tym idiotą. Autorce niech będą dzięki.
    Podoba mi się ta przemiana jaka zaszła w Skylar. Wydoroślała, nie jest już księżniczką rodziców, tylko samodzielną kobietą.
    Nie mogę się doczekać, bo obie dziewczyny są w ciekawej sytuacji.
    Pozdrawiam znad książek. Trzymaj kciuki za mój egzamin, zaraz zaczynam, a Twojego bloga wzięłam za odstresowator.
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie musiałaś, nie chcę zabierać Twojego cennego czasu.
      No cóż u Sky jest więcej sekretów.
      Tak mi się wymyśliło.
      Luz, to tylko postać.
      Kiedyś musiało do tego dojś bo byście nie wytrzymali ;)
      A będą w jeszcze ciekawszych.
      Trzymam bardzo mocno!
      Całuski :*

      Usuń