19.02.2016

10. In the End

Black Veil Brides - In the End
Dzisiaj grande finale! Dlatego też zye względu na fabułę pierwszy rozdział Chloe, a potem Skylar

 Siedziałam przy tym ognisku o grzałam się zastanawiając nad następnym krokiem. Powinnam wrócić do jaskini, jednak powinnam też za cztery godziny wstać na śniadanie i iść do szkoły. No i co zrobię z Nerrisą?
- Nie powiesz nikomu?
- Ja?! To boli, Chloe. - Zrobiła obrażoną minę i zaśmiała się jak dziecko.
- Wolf! To poważna sprawa.
- Ok. Nic nie powiem, słowo. - Położyła rękę na piersi.
- Dobrze. To ja idę.
- Dokąd?
- Nie twoja sprawa i tak już za dużo wiesz.
 Rozprostowałam skrzdła. Tak długo musiałam je chować. Zatrzepotałam nimi żeby je rozruszać. Po chwili gimnastyki uniosłam się nad ziemię, wisząc na skrzydłach zawieszona kilka centymetrów nad ziemią poruszyłam się do przodu. Ostrożnie wleciałam do groty i przyświecając sobie pyłkiem (tak, wróżkowym pyłkiem!) próbowałam znaleźć wyryty wizerunek skorpiona. Gdy go znalazłam opadłam na brzeg. Wyglądał niemal jak prawdziwy, jego ogon zakończony ostrym szpikulcem był umięśniony i gotowy do ataku w każdej chwili. Przyłożyłam naszyjnik do wgłębienia. Pasował idealnie. Nie wiedziałam co dalej powinnam zrobić, co powinno się stać. Wtedy ściana jaskini zafalowała. Dotknęłam jej niepewnie. Była ciekła. Wzięłam oddech i przeszłam przez nią jak przez wodę. Znalazłam się po drugiej stronie sucha, ale nie byłam tam sama. Zdecydowanie nie. Przede mną stał mężczyzna po czterdziestce, blondwłosa nastolatka i facet z pomalowaną na biało twarzą. Wszyscy spojrzeli na mnie jakbym im powiedziała, że mam zamiar ubrać ich jak baletnice, mimo, że się nie odezwałam. Pomalowany koleś po chwili spojrzał na mnie jakby próbował sobie coś przypomnieć.
- Amnezja - szepnął w końcu.
 Wszyscy trzej przenieśliśmy zaskoczone spojrzenia na niego.
- Jesteś córką Amnezji. - To było stwierdzenie, a nie pytanie, jednak i tak potwierdziłam skinieniem głowy.
- Znałeś ją? - zapytałam natarczywie.
- Tak.
- Masz mi wszystko o niej powiedzieć!
- Moment! Kim ty w ogóle jesteś i jak się tu dostałaś? - Blondi zarządała wyjaśnień jakbym właśnie wtargnęła do jej domu. Wtargnięcie się zgadza, ale nie sądzę, żeby mieszkała w tej grocie.
- Chloe Lee, nowa na wyspie, weszłam przez tą ścianę.
- Może powinniśmy wszystko wyjaśnić - zaproponował pomalowany.
 Wszyscy potaknęliśmy głowami. Zaczęła blondynka - Skylar. Opowiedziała nam historię jakiejś kobiety z XVI wieku, która stworzyła tunel dla Smoków, w którym aktualnie przebywaliśmy. Potem Człowiek Skorpion - Petro - opisał dalsze losy podziemia.
- Smok, na którym latała Skylar z XVI wieku przybrał nieśmiertelną postać ludzką i to jestem ja. Przez wieki opiekowałem się moimi braćmi sam, jednak dwadzieścia lat temu w Tunelu znalazła się wróżka. Miała na imię Amnezja i ukrywała swoją prawdziwą naturę wśród Jeźdźców. Była jak te Smoki, którymi się opiekowałem - inna. Wziąłem ją pod swoje skrzydła i nauczyłem ukrywać to kim jest nawet przed najbliższymi. W zamian ona pomagała mi w opiece nad Smokami. Stworzyłem dla niej specjalne przejście uruchamiane tylko tym naszyjnikiem. - Wskazał na ozdobę na mojej szyi. - Wszystko szło gładko do pewnego momentu. Jeźdźcy zaczęli zauważać co Amnezja robi, matka prawie odkryła jej sekret. Nie mogła zostać na wyspie, sądzili ją, chcieli ją stracić. Uciekła z wyspy i nie udało się jej odnaleźć.
- Zmarła siedemnaście lat temu, przy moim porodzie - wyznałam ze spuszczoną głową.
- Przykro mi.
- Mój tata nie bał się o niej mówić. Chciał wiedzieć o niej więcej, bo czuł, że coś przed nim ukrywała. Nie powiedziała mu o wyspie, ale on sam do tego doszedł. Był szpiegiem komputerowym i w końcy włamał się do systemu wyspy. Niestety Stróże dowiedzieli się o tym. Przyszli do nas do domu i zabili go. Widziałam wszystko, jednak oni nie widzieli mnie, a kiedy odeszli, wyruszyłam na wyspę.
 Nie płakałam. To nie było wzruszające, czy smutne. To była moja historia i historia mojego ojca, nasz wspólny sekret, którego wcześniej nikomu nie mówiłam. Nie miałam komu, jednak tutaj musiałam to powiedzieć.
- Chwila. - Po raz pierwszy odezwał się ojciec Skylar. - Amnezja? Przecież to była siostra mojej żony.
- Czyli ... Jesteś moją kuzynką? - Blondynka spojrzała na mnie.
- Tak, chyba na to wygląda. Świetnie - burknęłam.
 Wstałam z ziemi i już miałam skierować się do wyjścia ... Którego nie było.
- Kędy się stąd wychodzi?
- Przyłóż naszyjnik do ściany - poradził Petro.
 Zrobiłam jak powiedział i przeszłam przez ścianę tak jak wtedy. Znałam już prawdę, wiedziałam jak było. Teraz pozostał już tylko jeden punkt na mojej liście.
 Słońce niedługo wzejdzie, musiałam się pospieszyć. Okryta zaklęciem niewidzialności biegłam przez miasto. Nie było mowy o porażce, tylko zwycięstwo wchodziło w grę. W końcu pojawiłam się przed budynkiem centralnym ochrony. Imperium Stróżów. Przy drzwiach stało trzech Vigia uzbrojonych w katany (japońskie miecze). Zabrałam broń jednemu i obezwładniłam ich wszystkich. Cicho i bez śladów, jak cień. Wdarłam się do środka i przemykając przez kolejne pomieszczenia dotarłam do centrum monitoringu. Zwieszając się z sufitu namierzyłam gabinet bossa. Złożyłam wizytę najwyższemu Stróżowi w jego gabinecie.
 Korzystając z nadal trwającej niewidzialności weszłam do środka i zamknęłam drzwi na klucz.
- Kto tu jest? - zagrzmiał właściciel pokoju. Mężczyzna z ulizanymi, czarnymi włosami rozejrzał się groźnym wzrokiem.
- A-ku-ku!
 Przwiązałam mu nadgarstki do podłokietników fotela, a kostki do nóg pamiętając o tym żeby zasłonić mu buzię. Stając się widzialna wycelowałam mu w czoło pistoletem.
- Jedno słowo za dużo i po tobie.
- Czego chcesz? - mistrz zachował powagę i nie dał się zastraszyć. W końcu jestem tylko małą dziewczynką ... z M9 kaliber 9mm.
- Gdzie są teraz agenci James Raken i Shawn Black? - Z synem tego drugiego już załatwiłam interesy.
- Pilnują podwodnego wejścia.
- Szybko poszło. Miło się z panem robi interesy.
 Zakleiłam mu usta taśmą po czym znów stałam się niewidzialna i wyszłam z pomieszczenia. Posługując się planem budynku wiszącym na ścianie szybko dotarłam do stawu, przed którym stało czterech strażników. Wśród nich rozpoznałam tych, którzy zabili mi ojca. Jason Raken i Shawn Black - barbażyńcy, okrutnicy, bezmyślni zabójcy. Uśmiechnęłam się do siebie. Pomachałam palcami rzucając na nich obu zabawne zaklęcie. Już po chwili oboje zaczęli się trząść.
- Robimy sobie przerwę, muszę do toalety - szepnął jeden.
- Jakbyś czytał mi w myślach - dodał drugi.
 Zmienili się z innymi strażnikami i skoczyli do klopa. A kiedy wyszli skierowali się do pokoju kawowego. Usiedli przy stole, a ja zamknęłam za nami drzwi i rzuciłam zaklęcie szczelności. Jeszcze trochę czarów i zemdleję.
- Ach, pączki z lukrem - westchnął Shawn.
- Faktycznie są dobre - rzuciłam beztrosko nagle materializując się przed nimi z pistoletem wymierzonym w nich i pączkiem.
- Jak to? Co ... - Nie mogli wykrztusić słowa.
- Cicho, musicie zachować głos na krzyki bólu i cierpienia.
 Każdy dostał kulkę w kolano. Zwijając się na podłodze wydali jęki. Mmm, zemsta jest słodka ... jak ten pączek.
- Czego od nas chcesz?!
- Już mówiłam, cierpienia! - Kopnęłam Jasona w brzuch.
 Wtedy zaczęła się prawdziwa jatka. Zaczęłam ich wściekle okładać, strzelać w najbardziej czułe punkty ciała, ale tak żeby nie zabić. Postawiłam ich pod ścianą i odstrzeliłam jednemu ucho, a drugiemu kula przewierciła ramię. Wrzaski były słyszalne tylko dla moich uszu i bardzo się cieszyłam słysząc je.
- Krzyczcie z bólu, odebraliście mi wszystko co miałam!
 Kopniak.
- Moje rzeczy!
 Kopniak.
- Dom!!
 Kopniak.
- Bezpieczeństwo!!!
 Kopniak.
- Zdrowy rozsądek!!!!
 Kopniak.
- I ojca.
 Strzał. Ostatni pocisk jaki miałam powędrował w system przeciwpożarowy. Otworzyłam drzwi i wybiegłam. Na głowę założyłam płaszcz chroniąc się przed deszczem z sufitu, a skrzydła z powrotem schowałam pod bluzkę. Wybiegłam innym wyjściem awaryjnym niż wszyscy, tym najbliżej przystani. Stał tam jeden kontenerowiec i jeden jachcik straży morskiej. To oczywiste, że wzięłam ten drugi i uruchomiłam. Spokojnie umiem to prowadzić. Odpływając w stronę przeciwną do wschodzącego słońca wyjęłam komórkę. Napisałam Jasperowi, że niestety nie będę mogła się z nim spotkać, po czym wyrzuciłam telefon za burtę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz