Bawiliśmy się świetnie. Wszyscy uwielbiamy komiksy więc mieliśmy wspólny temat rozmów. Rozmawialiśmy o wszystkich seriach jakie mają w sklepie oraz o tych, które mogliby dokupić. Dyskutowaliśmy na temat ekranizacji filmowych i ulubionych wydawnictw, a także serii. Każdy miał inne spostrzeżenia, a że było nas pięciu mieliśmy na prawdę dużo punktów widzenia i ciekawych opinii. Każdy z tej paczki był inny.
- Właściwie to mówiąc o sobie używamy nick'ów na czacie. Razem nazywamy się "Cabos". - wyjaśnił Jasper.
Zaśmiałam się. Cabos! (port. kable) Siedziałam w wypożyczalni komiksów z kabelkami! Oni są świetni! Gdy już prawie opanowałam śmiech sięgnęłam po kubek kawy. Wypiłam łyk i o mało go nie wyplułam kiedy Nerrisa zaczęła robić głupie miny. Wszyscy wybuchnęliśmy niepochamowanym śmiechem. Czułam, że powoli zaczynam dopasowywać się do tej plątaniny przewodów.
- Hej, hej, hej! - zakrzyknęłam kiedy juz zaczęli się uspokajać. - Nie chcę do końca życia być Nową. Chcę jakąś fajniejszą ksywę.
- Oj uważaj. Na ksywę trzeba sobie zasłużyć, to dzięki niej zostajesz jedna z nas. - powiedziała poważnie Tia. Jej grobowa mina, aż mnie przeraziła, ale ona tylko wybuchnęła śmiechem ciesząc się, że udało jej się mnie nabrać.
Kable byli stałymi klientami w "Estúdio de quadrinhos" - studiu komiksów, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. To miejsce należy do rodziny Jaspera i chłopak pracuje tutaj od poniedziałku do czwartku. Cała ekipa urządziła sobie tutaj miejsce spotkań i jest to ich stały lokal. Mają nawet własne kubki na kawę!
- Jak to? - zapytałam przyglądając się papierowym kubkom trzymanym w rękach moich znajomych.
- Pan Jerry Norton - wujek Jaspi'ego - chciał mieć u siebie jakieś ciekawe kubki więc dał nam zaprojejtować wzory na kubki, a on potem je wydrukował i teraz takie je tutaj sprzedaje. - Polly podała mi swój kubek.
Obejrzałam wszystkie. Były wręcz hipnotyzujące, olśniewające, nie mogłam uwierzyć gdy mi powiedzieli, że to Bruke (czyli Polly) je narysowała. Ta dziewczyna ma ogromny talent. Każdy z nich ma bardzo wyraźną osobowość i jest w czymś najlepszy. Nerrisa jest dowcipnisią i wiadomo wyśmienicie pływa. Tia jest spotrsmenką, uprawia sztuki walki. Jasper jest typowym flirciarzem, a do tego ma dziennikarskie ambicje. Michael jest tym nieśmiałym kolesiem, który chowa się za obiektywem aparatu.
No właśnie, a jeśli mowa o Storm'ie to czemu nie przyszedł? Bez niego czegoś mi brakuje.
- Hej Chloe, nie chciałabyś tu pracować? - z zamyślenia wybudził mnie głos Jaspera.
- Jak to?
- A tak. Nasza kasierka odeszła na macieżyński i może chciałabyś ją zastąpić? Miała wieczorne zmiany, więc pasowałoby ci po szkole.
- O rany, strasznie dziękuję! - wyściskałam chłopaka.
Norton zaśmiał się nerwowo zaskoczony moją reakcją. Zawdzięczam im bardzo dużo, więcej niż bym chciała. Są na prawdę świetną grupą i przygarnęli mnie mimo, że jestem od nich młodsza.
Wieczorem gdy wróciłam do domu zerknęłam do internetu. Pani Hale pozwoliła mi korzystać z komputera, więc przekopałam wszystkie strony w poszukiwaniu tego. Gdy opiekunka przyszła mnie poinformować, że robi budyń szybko przełączyłam na bloga prowadzonego przez Kable. Z chęcią zjadłabym budyń, więc przystałam na propozycję. Kiedy wyszła przygotować deser, znów wróciłam do poszukiwań. Nie to, nie to, nie to. Gdzie to jest?
- Chloe budyń gotowy!
- Już idę. - wyłączyłam wszystko i wyszłam.
Przy stole smakowałam posiłek z zamyśleniem.
- Co się stało?
- Hm? - oprzytomniałam nagle.
- Widzę, że jesteś zamyślona. Czy coś się stało?
- Dostałam pracę. - opowiedziałam opiekunce o dzisiejszym wypadzie do Studia Komiksów odwracając jej uwagę w od mojego poprzedniego zastanowienia. Uczyłam się metod manipulacji od najlepszych.
Wieczorem zadzwoniłam do Miachaela. Odebrała jednak jego siostra Mari.
- Mike wyszedł. Coś mu przekazać?
- Nie, ale ... - zastanowiłam się. Maribelle mi ufa. - Mam pytanie, ale nie mów bratu.
- Ok. - przytaknęła niepewnie.
- Myślisz, że on mnie lubi? No wiesz ...
- Rozumiem. Wiesz Chloe jesteś na prawdę super dziewczyną i Mike to docenia. Myślę, że bardzo cię lubi.
- Dzięki Marie. Cześć.
Rozłączyłam się. Bałam się to powiedzieć, ale ... Zakochałam się w Storm'ie. Byłam zabujana jak dziewczynka. On był taki fajny, taki naturalny. Był świetnym przyjacielem, ale było widać, że oboje coś do siebie czujemy.
Przebrałam się do spania. Spojrzała na siebie. Cieszłyam się, że jest zima, ale co ja zrobię gdy nadejdzie wiosna? Wymiksowane myśli kłębiły mi się raz po raz w głowie przez zaśnięciem.
Kolejny dzień przebiegł tak jak poprzedni: śniadanie, lekcje, wyczekiwanie i wizyta w "Estúdio de quadrinhos". Tym razem w sprawie o pracę. Przy ladzie czekał Jasper przywitałam się z nim, a potem poszliśmy na zaplecze gdzie przedstawił mnie swojemu wujkowi. Jerry Norton z chęcią przyjął mnie do pracy na pół etatu stając się moim szefem. Jego bratanek też pracuje w studiu i na razie będzie mi we wszystkim pomagać. Z ulgą przyjęłam pomoc Jaspera. Oprowadził mnie po studiu. Podczas gdy pokazywał mi kubki zaprojektowane przez Polly do sklepu weszła jakaś dziewczyna. Na jej przykładzie chłopak pokazał mi jak obsługiwać klientów.
- Hej piękna, co dla ciebie? - rzucił jej flirciarskie spojrzenie.
Klientka zachichotała i oddała wypożyczony komiks. Potem wypożyczyła nowy i zamówiła kawę. Blondyn cały czas z nią flirtował, a na koniec zwrócił się do mnie.
- To dlatego tak długo tu pracuję. Perfekcyjna technika. - rzekł żartobliwie.
Wybuchnęłam śmiechem. Bardzo przyjemnie się z nim pracowało bo było zabawnie. Co prawda nie zarabiałam dużo, ale starczało mi na drobne wydatki.
Następny tydzień wprowadził mnie w zwykłą rutynę. Nauczyłam się w końcu obsługiwać kasę i spis wypożyczeń komiksów, a także zapamiętałam piętnaście gatunków Smoków. Napisałam pierwszy sprawdzian, śpiewająco charakteruzując cztery gatunki Smoków. Pani Hale była ze mnie dumna. Spędzałam pół dnia w szkole, trzy godziny miałam czasu pomiędzy ostatnim dzwonkiem, a początkiem zmiany w pracy. Odkryłam, że w poniedziałek i wtorek pracuję razem z Polly. Plotkujemy wtedy cały czas. Wtajemniczyła mnie w ich gazetę.
- Wydajecie gazetę?
- I to jaką! Ja troszczę się o oprawę graficzną, Bound o nowinki ze świata komików i gier, Tia o rubrykę sportową, Nerrisa wymyśla kawały, Mike daje zdjęcia, a jego siostra drukuje.
- Maribelle?
- Tak, jest genialnym technikiem komputerowym. Mówimy na nią Myszka.
- Jesteście na prawdę zgranym zespołem.
- Wiesz jakbyś podsunęła dobry pomysł mogłabyś dołączyć. Ale musiałby być na prawdę dobry.
- Co powiesz na artykuł o technice survivalu? Coś w stylu "przetrwać w dziczy".
- Kręci cię takie coś?
- Kiedy byłam młodsza należałam do dużyny harcerskiej i jeździłam na wszystkie obozy przetrwania.
- Wow. Pomyślę o tym.
Przez cały tydzień nie widziałam się z Michaelem, jednak myślałam nim każdego dnia. Wysłałam mu sms-a, ale nie odpowiedział. Co się z nim działo? Nikt z Kabli nie potrafił mi odpowiedzieć. Norton powiedział tylko, że nie czuje się najlepiej. Był chory, ale jak długo jeszcze? Martwiłam się trochę o niego. Zapewne nie potrzebnie.
Jednak gdy w piątek wieczorem pisałam z Tią, wysłał mi wiadomość. Chciał się ze mną spotkać następnego dnia.
NOWA: O co chodzi?
TIMMY: Muszę ci powiedzieć coś ważnego.
NOWA: Czemu nie pisałeś?
TIMMY: Miałem grypę. Poza tym musiałem coś przemyśleć. Teraz jestem pewien.
NOWA: To coś poważnego?
TIMMY: Tak, ale muszę ci to powiedzieć normalnie.
NOWA: To o której?
TIMMY: 16.30 nad jeziorem Garra?
NOWA: Ok będę. Cześć.
Nie mogłam dojść o co może chodzić. Zastanawiałam się: może on czuje do mnie to samo, co ja do niego?; może zachowałam się niestosownie przy jego rodzicach? Nie miałam pojęcia, a czekanie mnie wykańczało. Podczas sobotnich prac domowych, które musiałam wykonać z panią Hale nie dawało mi to spokoju. Pieczenie jabłecznika choć na chwilę odwróciło moją uwagę.
O szesnastej wyruszyłam z domu we wskazanym przez zapytaną opiekunkę kierunku. Dotarłam na miejsce trzy minuty przed czasem. Storm przyszedł tuż po mnie. Wyglądał zjawiskowo z włosami przypruszonymi śniegiem. Uśmiechnął się lekko.
- Hej Chloe.
- Cześć Michael.
Zapadła chwila nerwowego milczenia.
- Słuchaj ja ... - zaczął niepewnie. - Widzę, że jestem dla ciebie przyjacielem. Zresztą tak jak Jasper, Nerrisa, Tia i Polly. Ale sposób w jaki mnie traktujesz na osobności wskazuje, że czujesz jednak coś więcej.
Przytaknęłam. Wolałam nic nie mówić. Rumieńce pojawiły się nam obu na policzkach.
- Widzisz we mnie chłopaka, bardziej niż przyjaciela. A ja ... Jestem gejem.
Nie... Jak mogłaś to zrobić :"(
OdpowiedzUsuńIdę wykupić połowę Wedla na pocieszenie. Jak mogłaś to zrobić Chloe. :"(
Fajnie, że przynajmniej z resztą grupy jest już bliżej. Ciekawe jaką ją ksywke dadzą. No i znalazła pracę, może jakoś sobie poradzi, bo nie będzie miała czasu myśleć o złamanym sercu.
Idę zatopić smutki w czekoladzie. Jak będę za gruba, żeby zmieścić się w ubrania, kupujesz mi nowe.
Druga połowa dla mnie! ;)
UsuńTego ja też jeszcze nie wiem. Choć się nad czymś zastanawiam. No cóż praca zawsze więcej niż automat ;)
Wtedy podaruję Ci swoje ;)
Znowu muszę pochwalić piosenkę xD
OdpowiedzUsuńRozdział również. Rozdziały z Chloe są takim jakby przeciwieństwem tych ze Sky. Tutaj jest dużo śmiechów itd. a tam nutka grozy z Skorpionem i bardziej czuć ten smoczy klimat :3
Jasper przypomina mi trochę Eliota z mojego opka ^^ Bdw, śliczne imię <3
Michael... no tego to się kurde nie spodziewałam xD (yaoi widzę w tym tęczu...pozdro dla kumatych xd)
Wysyłam kubek gorrrrrącej weny, pozdrawiam ^^
Dzięki. Zawsze mogę liczyć na Twój gust =)
UsuńWłaśnie gdyby nie było tej drugiej blog byłby zbyt smutny.
Takie mu dopasowałam. I jakiego Eliota? Czyżbyś miała bloga, o którym nie wiem?
Od początku to planowałam i zastanawiałam się czy nie trzymać Was dłużej w niewiedzy.
Och dziękuję! Pozdrawiam :*