26.11.2015

5. Sweet Dreams

Emily Browning - Sweet Dreams
Z dedykacją dla MrocznejKosiarki
"Ze Śmierci się nie żartuje" ;)

 Ból. Chyba w coś uderzyłam. Na pewno. Te plamki to nie są skorpiony, to zwykłe plamki. Coś mnie uszczypnęło.
- Nie!
- Skylar, obudź się.
 Nade mną widniała twarz taty. Potrząsał moimi ramionami, klepał mnie po twarzy. Martwił się o mnie. Zależało mu na mnie. Łzy wezbrały w moich oczach.
- Tato.
- Już Sky spokojnie, już jesteśmy w szpitalu.
- Co mi się stało?
- Zaraz się dowiemy. Patrz cały czas na mnie, nie zamykaj oczu.
- Nie będę tato. - potwierdziłam.
 Trzymał mnie za ramiona i ciągnął do recepcji. Natychmiast doskoczyły do mnie pielęgniarki i lekarze. Zaprowadzono mnie do sali. Tata opowiadał lekarzowi, że po drodze mówiłam takie rzeczy jakby mnie torturowano. Zwrócili uwagę na mój brzuch. Wszyscy widzieli bliznę, ona była prawdziwa. Lekarze z przezorności podali mi znieczulenie, po którym powinnam zasnąć. Ale ja nie chciałam tam wracać. Rozcięli mi brzuch, miałam krwotok wewnętrzny, którego przyczyną był kolec. Kolec z ogona skorpiona. To nie żarty. Ze Śmierci się nie żartuje.
 Po operacji musiałam zostać w szpitalu jeszcze przez kilka dni. Już dzień po operacji Brandon przyszedł mnie odwiedzić. Powiedział, że wyszedł tego dnia przez okno zaraz po tym jak jak wyszłam dom kuchni. Trzymaliśmy się za ręce i było cudownie kiedy tak trwał przy moim łóżku. Och! Ach! Najgorsze było to, że był tuż obok, a czułam się zbyt słaba i miałam zbyt wiele kabli by go przytulić. Jednak gdy wyszłam ze szpitala poszliśmy na pizzę. Ucztowaliśmy mój powrót do zdrowia, a pobyt na zakupach w Cidade Norte doskonale to obrazował. Wchodziliśmy właśnie do pizzerii kiedy zauważyłam coś przez co o mało nie upadłam. Lub raczej kogoś. Tego samego chłopaka, który znalazł mnie na plaży w tym drugim świecie. To był Michael Storm, a tuż obok niego uwijała się jego siostra. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! To był koszmar na jawie. Mój chłopak nie zauważył na szczęście mojej reakcji i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Podszedł do nas on.
- Co podać? - zapytał włączając długopis.
- Średnią pizzę hawajską, piwo i colę light. - wyrecytował Tenner z pamięci. Zawsze to zamawialiśmy, bo to była jego ulubiona pizza.
- Oczywiście. To wszystko?
- Tak. Odejdź. - spławił kelnera machnięciem ręki.
 Nie poznał mnie. No bo przecież mnie nie znał. Może o mnie słyszał, na wyspie trudno jest nigdy o kimś nie słyszeć. To było wprost przerażające. Serce mi łomotało przez całą kolację. Gdy zjedliśmy Brandon odwiózł mnie na swoim Smoku do domu. Gdy tylko weszłam dobiegłam do siebie do pokoju. Oddychałam ciężko, rozważając wszystko co wiem. Wpadłam na genialny pomysł. Włączyłam laptop i wstukałam swoje uczucia w klawiaturę. Wszystko co przeżyłam - zapisałam. Wykasowałam ten tandetny początek, któremu poświęciłam prawie rok swojej egzystencji. Rozpoczynam życie na nowo.
 Jednak oczy powoli zaczęły mi się zamykać. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Przed ostatecznym zmrużeniem oczu za oknem mignęła mi ciemna plama.
 Drgnięta nagłym instynktem otworzyłam oczy. Nie byłam u siebie w pokoju. Podniosłam się do siadu, a w rogu pokoju zauważyłam Maribelle. Byłam w drugiej rzeczywistości.
- Witam panienko. Dobrze się spało?
- Taak. Która jest godzina?
- Słońce już dawno wstało. Życzy sobie panienka cinzento?
- Poproszę. - stwierdziłam, że i tak nic innego nie dostanę.
 Gdy gospodyni wyszła zdjęłam z siebie białą szatę zastanawiając się jak ja tu trafiłam. Ostatnio przecież znalazłam się tu poprzez Smoka. Uświadomiłam sobie, że to właśnie jego widziałam za oknem. Co on tam robił? Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Michael.
- A! - pisnęłam okrywając się pościelą.
- Och. - chłopak zasłonił oczy i się odwrócił. - Przepraszam panienko, na prawdę przepraszam
- Następnym razem pukaj. - warknęłam. - Wyjdź.
 Natychmiast spełnił moje polecenie i zamknął drzwi, a ja mogłam nareszcie się przebrać. Gdy wyszłam z dumną miną wyszłam na śniadanie, gdzie na stole już stał półmisek z parującą szarą mazią nazywaną przez mieszkańców Dragaucinzento. Usiadłam nie patrząc na Storm'a i zaczęłam spożywać kleik. Gdy posiłek dobiegł końca chłopak zaczął mnie przepraszać. Wręcz błagał, podczas gdy jego siostra zmywała naczynia. Odpowiedziałam, że mu wybaczam. Uśmiechnął się.
- Jeszcze tego pożałujesz.
 Wtedy Maribelle przyłożyła mi nóż do gardła. Wstrzymałam oddech. Co?
- Widzisz skarbie ... - Michael się zaśmiał. Już nie zwracał się do mnie per panienko. - ... jesteś bardzo wartościową osobą. I to dosłownie. - podszedł bliżej i nachylił się nade mną. - Dostaniemy za ciebie sporo denarów, twoi rodzice na pewno zapłacą godziwą cenę. - obrócił mój podbródek.
 Złapał mnie za rękę i zawlókł szarpiącą się po schodach w dół. Na ich końcu otworzył drzwi i wrzucił mnie do środka zasuwając zasuwę. Upadłam nas sam środek niewielkiego pokoju uderzając głową w stolik. Przycupnęłam przerażona pod ścianą.
 Kim ten człowiek jest? Przecież on żyje w realnym życiu, może też kogoś uprowadzić! Parszywy pies, uratował mnie tylko dla pieniędzy. A jego siostra? Jaki ona ma z tym związek? Czy tylko niechętnie wykonuje jego polecenia, czy też chce mojego cierpienia? Siedziałam w piwnicy przeklinając tego Smoka za to, że mnie tu wysłał.
 Po dłuższym czasie rodzeństwo weszło do pokoju. Mari przybierając pełną pogardy minę kazała mi napisać list do rodziców, w którym błagam o życie. Zadawałam paniczne pytania "Dlaczego mnie tu zamknęliście? Czemu mnie nienawidzicie?" jednak na żadne nie otrzymałam odpowiedzi. Zagroziłam, że nie napiszę listu. Chłopak pochylił się nade mną, czubki naszych nosów dzieliły milimetry. Patrzył mi w oczy z rozbawieniem. Przysunął się bliżej, otarł policzkiem o mój policzek i wyszeptał wprost do ucha:
- Jeśli tego nie zrobisz spotka cię o wiele gorszy los od śmierci.
 Wstrząsnęło mną, łzy polecały ciurkiem z oczu momentalnie, czułam jego oddech na uchu. Autentycznie się bałam. Wziął mnie za rękę i usadził na stoliku podając do ręki pióro i pojemnik z inkaustem, a na stoliku leżał już przygotowany pergamin. Nie mogłam.się zmusić do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Zastygłam bojąc się tego co może zrobić mój porywacz. Jednak siedzenie w bezruchu tylko bardziej go wkurzyło. Kazał siostrze wyjść i zajął się mną sam.
 Szlochałam przez cały czas. Michael zaczął od spoliczkowania mnie, następnie położył mi ręce na kolanach i zaczął do mnie mówić. Powiedział, że jest najgorszym łotrem jakiego kiedykolwiek będę mieć okazję poznać w swoim życiu więc nie chcę zasłużyć na jego gniew. Próbowałam, na prawdę próbowałam spełnić jego polecenie, ale nie mogłam się poruszyć, wszystko rozmazywało mi się przed oczami. Wyjął zza pasa szpadę. Przystawił mi ją do twarzy i powiedział, że jeśli uronię łzę będzie mu mnie bardzo szkoda. Zabrzmiało jak zwykłe sarkastyczne życzenia powodzenia jednak wiedziałam, że była to groźba. Starałam się trzymać nerwy na wodzy, lecz nie podziałało. Słona kropla spłynęła po policzku docierając do czubka szpady.
- Szkoda. - rzucił i natychmiast przeciągnął ostrzem po mojej twarzy.
 Krzyknęłam z bólu, lecz nikt nie mógł mnie usłyszeć poza Maribelle. Chłopak odłożył szpadę, objął mnie rękoma w pasie od tyłu i "motywował" do pisania listu szeptami. Gdybym była w innej sytuacji pomyślałabym, że to zmysłowe, ale w takim położeniu uznałam, że Michael jest wariatem.
- No dalej kochanie, napisz jaki to ból, napisz jak cierpisz. - słowa muskały moje ucho.
 Panika i totalne przerażenie w końcu sprawiły, że chwyciłam za pióro i błagałam o zakończenie tego koszmaru. "Pomocy" na to słowo spadła łza.
- Wyśmienicie.
 Nigdy nie pomyślałabym, że będę pisać piórem po raz pierwszy w takich okolicznościach. "Błagam zróbcie cokolwiek każe, mój los jest już gorszy od piekła" pojawiło się na pergaminie. Zakończyłam swoim podpisem i powiedziałam oprawcy, że skończyłam.
- Och, cóż za cierpienie. - skomentował mając w ręce list, jednak nadal stojący z głową na moim ramieniu. Gdy odsunął się ode mnie przejechał szorstkim papierem po mojej twarzy zdzierając z niej krew. - Perfekcyjnie. - skomentował zabierając szablę i wychodząc z piwnicy.
 Bez sił upadłam ze stołka. Skuliłam się pod ścianą tuż obok kupki drewna. To było faktycznie gorsze od śmierci. Piekło na ziemi, a byłam skłonna uwierzyć, że jest zdolny do gorszych czynów.
 Zaczerpnęłam tchu, a następnie całe powietrze wypuściłam krzycząc. Miotałam się na wszystkie strony, darłam pod niebiosa. Drzwi się otworzyły i do mojego pokoju weszli rodzice. Wydostałam się z innej rzeczywistości, lecz uczucia pozostały. Cały czas czułam oddech Michaela Storm, cały czas czułam jak rozcinał mi policzek zimna stalą szabli. Mama pochyliła się nade mną i potrząsnęła za ramiona. Oddychałam jak po długim biegu i byłam totalnie roztrzęsiona. Rodzice posadzili mnie na łóżku i zadawali sporo pytań. Wreszcie się uspokoili, a na końcu uspokoili mnie. Dopiero wtedy mogłam im powiedzieć co się stało. Opowiedziałam im o drugiej rzeczywistości od początku. Stwierdzili, że rano wyślą mnie do terapeuty.
 O jedenastej siedziałam na białym, skórzanym fotelu przed białym biurkiem Pani Harrington - kobiety o wysokim blond koku, odzianej w biały sweter. Nalała nam obu herbaty do białych filiżanek w szare wzory odpowiadające poduszkom na białej kanapie ustawionej pod białą ścianą. Poprawiła białe oprawki okularów na nosie i przesunęła stosik białych papierów i białych teczek ustawionych na białym regale na książki.
- Nie bój się Skylar, jestem tu żeby ci pomóc. - powiedziała miłym głosem podsuwając mi ciasteczka z cukrem na białym talerzyku.
 Spojrzałam na zdjęcie w białej ramce tuż obok mnie. Przedstawiało Panią Harrington w białym t-shircie z małą dziewczynką w białej sukience. Siedziały razem na białym hamaku rozpiętym pomiędzy brzozami.
- Ma pani córkę? - zapytałam przyglądając się białym butom dziewczynki na zdjęciu.
- Jak widzisz. To w czymś przeszkadza?
- Nie, wręcz pomaga. Jak by się pani zachowała gdyby pani córka powiedziała, że śni jej się coś złego?
- Yyy ... - to ona powinna zadawać mi pytania, ale chciałam coś wiedzieć. - Po pierwsze zapytałabym się jej co jej się śni.
- Gdyby odpowiedziała, że śni jej się jak jakiś koleś, którego widziała w knajpie zamknął ją w piwnicy, co by sobie pani pomyślała?
- Chyba, że powinnam ograniczyć jej telewizję.
 Zakładam, że jej telewizor stoi na białej szafce lub wisi na białej ścianie, lecz powstrzymałam się od komentarza.
- No właśnie. Ograniczyć telewizję normalnie. - uśmiechnęłam się, lecz natychmiast zrzedła mi mina. - A co gdyby obudziła się z krzykiem? Gdyby parę dni temu zemdlała w kuchni budząc się z innego koszmarnego snu? Gdyby miała krwotok wywołany kolcem skorpiona w ciele? Gdyby we śnie ją zabijano, torturowano?
- Skylar! Na wszystkie Smoki! - wykrzyknęła zasłaniając usta dłonią z idealnym białym manikiurem. - Czy coś stało się w twoim życiu co mogło wywołać takie głębokie stany przerażenia?
- Moim Smokiem został Escuardião.


8 komentarzy:

  1. Ale...biały rozdział xD A tak na serio, bardzo wciągający!
    O co biega z tą rzeczywistością ? To takie dziwne... :o Trochę mi przypomina "Koszmar z Ulicy Wiązów" ...I like it x3
    Michael co za... wredna menda... Na miejscu Skylar zabiłabym go w realnej rzeczywistości >_>
    Ygh...tak bardzo nie mogę znieść Brandona...
    I to ostatnie zdanie, tyle wyjaśnia xD Czy smok naprawdę ma z tym coś wspólnego...hm...mam nadzieję, że dowiemy się już niedługo ^^
    Pozdrawiam i wysyłam białą paczkę z białą weną x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana
      No cóż trochę sobie poczekacie zanim to się wyjaśni.
      Załapałaś, że to ten sam Michael co u Chloe?
      Haha! Doprowadzę Was chyba tym do kompletnej irytacji.
      Wiele wyjaśnia czyż nie? A tak jak napisałam wyżej wszystkiego się dowiecie ... W swoim czasie.
      Hahaha! Dzięki, bardzo się przyda! :)

      Usuń
  2. Hejka!
    Przepraszam, że jakiś czas zniknęłam z blogsfery... Lenistwo mnie pokonało... W każdym razie znowi zaczynam nad nim wygrywać, więc chyba nie jest tak źle xd
    Brakuje mi słów, by wyrazić to co myślę o tym opowiadniu... Jest po prostu lepsze niż wydawało mi się na początku, a nawet wtedy wiedziałam, że będzie genialne!
    Podejrzewam, że Michael musi łączyć jakoś ze sobą Sky i Chloe... Tu po prostu nie ma innej opcji! Chociaż, prawdopodobnie nas zaskoczysz.
    Chyba ogarniam o co chodzi z tymi "wizjami"... ^^
    "Biało wszędzie, jasno wszędzie,
    Co to będzie, co to będzie?"
    Ostatnie zdanie mówi wszystko...
    Wysyłam Babaeczk wenowe z białym lukrem w białym pudełku xd
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bardzo długo Cię nie było.
      Doprawdy? No chyba nie! Przecież to wszystko jest takie pogmatwane.
      Ponieważ nie tylko on.
      Przekonsmy się czy Twój instynkt detektywa się nie myli.
      Będzie jatka.
      Wszystko.
      Rany ja to chyba potrafię wprowadzić klimat skoro tak się wciągnęłyście w ten biały! Dzięki

      Usuń
  3. Chyba jestem w stanie troszeczkę zmienić zdanie o Sky. Nadal jej nie znoszę, ale może byłam za surowa ("to się ugotuj " da dam tsss - z cyklu In Królowa Sucharów). Jak ona może tolerować Bradona w swoim otoczeniu?!
    To ma coś wspólnego z tym, że Misiek nie doszedł na spotkanie z Chloe? A te historie miały się ponoć nie łączyć ^_-
    Szkoda mi trochę dziewczyny, tyle musi wycierpieć fizycznie i psychicznie. Jestem ciekawa jak to wyjaśnisz, spokojnie poczekam :>
    I CZEMU ZAWSZE WSZYSTKO ZWALA NA SMOKA. CO ON JEJ ZAWINIŁ?!
    A ja białego nie lubię, dlatego wysyłam ci ciasteczka z nadzieniem z czarnej weny, z czarnym lukrem i czarnymi, słodkimi kuleczkami z przyjemności.
    Całusy :*
    Incaligo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że choć Ty jej nie nienawidzisz. A Brandona chyba nikt nie lubi!
      Będą je łączyć szczegóły i zakończenie.
      No właśnie się zastanawiam ile będę musiała to ciągnąć.
      Wybrał ją. Hihi ^^
      Na wszystkie Smoki! Incaligo one są pyyszneee!
      Całuski :*

      Usuń
  4. Jest dla mnie, więc jestem mega szczęśliwa!!!!
    Bardzo podobał mi się ten sposób na podkreślenie białego kolory bardzo fajne to było.
    Może Michaela nie lubię ale cała sytuacja mi się podobała szczególnie fragment ze łzą..
    "Że Śmierci się nie żartuje" całkowicie się zgadzam!
    Do zobaczyska
    A słyszałaś o tej nowej czekoladzie? Jest edycja limitowana z nadzieniem wenowym ;)
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ból i cierpienie. Coś dla Ciebie ;)
      Taki spontaniczny pomysł.
      Psychopatyczne...
      "Ze Śmiercią dobrze się żartuje" już trafniejsze
      Do zobaczyska!
      Nie, gdzie ją znalazłaś? Odkryłaś tajne przejście podczas okupacji empiku? ;)

      Usuń