5.11.2015

3. Mmm yeah


 Rozejrzałam się po twarzach nowych znajomych. Żadna nie wydawała się zdziwiona czy jakkolwiek wytrącona z równowagi. Ściskały się na przywitanie i nie dawały po sobie poznać, że coś je trapi. Zaczęły ustalać szczegóły wypadu na pizze.
- Chloe, jaką chcesz pizze? Podwójny ser?
- Z pieczarkami i podwójnym serem. Jeśli mogę zapytać, jak to możliwe, że masz nogi?
- Ach! No tak, przecież ty nie wiesz. Tak mogę mieć nogi, to normalne. Potem jeszcze porozmawiamy o tym jeśli chcesz.
- Zostajesz na wyspie na zimę? - zapytała Tia.
- Tak, właśnie się wprowadziłam.
- No nareszcie. Dalej nie wiem czemu nie przeniesiesz się z oceanu na stałe. - schowała graty do torebki.
- Uwierz, zrobiłabym to. Ale ... ten ... mama.
 Dziewczyny pokiwały smętnie głowami ze zrozumieniem. Jednak od razu na twarze wróciły im uśmiechy, wzięły się pod ręce i ruszyły w kierunku restauracji ciągnąc mnie za sobą. Jednak przed wejściem do "Queijo" musiałam wyznać, że nie mam pieniędzy.
- Jest na to niezawodny sposób. - oznajmiła Polly.
 Weszłyśmy do środka, Nerrisa i Tia zajęły miejsca, a brunetka zaprowadziła mnie do części z ... automatami do gier.
- To jest ten niezawodny sposób?
- Mhm. Zobacz. - wrzuciła srebrną monetę do najbardziej znanej wersji automatu. Kliknęła "START", po chwili stop i z miejsca na resztę wysypały się drobne. - A nie mówiłam? Teraz ty. - nakazała.
 Stanęłam przy maszynie. Nacisnęłam przycisk, a po nim drugi i zaraz wygrałam. Znów posypały się srebrne monety. Przyjrzałam się jednej z nich. Wybity był na niej napis "1 dinheiro" - "jeden denar".
- Denar, serio? - zapytałam.
- No, a co?
- To takie ... no staroświeckie.
 Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia. Po chwili zrozumiałam o co jej chodziło. Ja byłam "Uziemiona" jak to wszyscy mnie tu nazywają.
- Tak jestem Uziemiona. Przybyłam wczoraj. Rada pozwoliła mi zostać.
- Rany, ale ... bombowo! - stwierdziła używając słów, które również już wyszły z mody. - Bierz kasę i choć. Pizza czeka.
 Usiadłyśmy do stolika gdzie Syrena i czarnowłosa już złożyły zamówienie. Nagle jakiś chłopak oparł się o stół pomiędzy mną a Tią.
- No hej słońce. - rzekł głębokim głosem.
 Spojrzałam za siebie. Nikt za mną nie stał. Czy ten wysoki blondyn mówił do mnie? Nie możliwe.
- Tak skarbie mówię do ciebie. Nie zgrywaj się.
 Dokładnie mu się przyjrzałam. Wysoki może nawet metr dziewięćdziesiąt, blond włosy postawione na żel, zawadiacka poza i uśmiech podrywacza. Na pewno go nie znam.
 Nagle Nerrisa parsknęła śmiechem i wszystkie zaczęły się śmiać. O co chodzi? Podszedł do nas drugi blondyn z równie zdezorientowaną miną jak ja i zapytał co się stało.
- Jasper już przedstawił swoje show. Poznajcie nasz nowy nabytek. To Chloe. - Tia wskazała na mnie.
- Jasper Norton. - chłopak o nażelowanej fryzurze ucałował mi dłoń.
- Yyy ... Ciekawie poznajesz nowe koleżanki. Jestem Chloe Lee.
- No cóż to ja tu jestem ten flirciarz. A on to ten nieśmiały. - wskazał na tego drugiego blondyna. - Mike przedstawisz się czy mam to zrobić za ciebie?
 Chłopak spojrzał na mnie, spłonął rumieńcem i wybełkotał coś pod nosem. Oznajmiono mi więc w jego imieniu, że nazywa się Michael Storm. Chłopcy dosiedli się do nas. Jasper rozpoczął pogawędkę z Polly na temat filmu pod tytułem "Ant Man" (cokolwiek to jest). Po chwili włączyła się Tia mówiąc, że nie zamierza go obejrzeć choćby ją zmuszali, a do tego Syrena wtrąciła swoje, że tak powiem "trzy denary". Michael siedział cicho i czytał jakieś czasopismo. Już lubiłam tych ludzi. Taka mieszanka charakterów i osobowości musi być niesamowita na co dzień.
- A ty Chole, pójdziesz ze mną do kina? - zapytała Wolf.
- Zapominasz, że jestem spłukana.
- Och spoko. Posiedzisz chwilę z Mike'iem przy automatach i się wzbogacisz. Hello Ziemia do zombie! - zwróciła się do Nieśmiałego. - Zaprowadź nową do kopalni zysku.
 Ten znów odburknął coś w odpowiedzi i wstał niechętnie. Podszedł do automatu i wrzucił denara. Wskazał na niego ręką i usiadł obok zatopiony w lekturze. Klikałam przyciski w automacie i przyglądałam się chłopakowi. Gdyby miał okulary wyglądałby jak prawdziwy nerd. Jego czasopismo okazało się komiksem o tytule drogim mojemu tułaczemu sercu "X-Men".
- Ten komiks jest super! - skomentowałam.
 Michael podniósł głowę rozejrzał się, a gdy zapytałam czy podoba mu się komiks znów odpowiedział tylko pod nosem.
- Michael mam wrażenie, że mnie nie lubisz. Jeśli coś ci we mnie przeszkadza wyjaśnij mi to teraz.
- Ja, nie ... Na prawdę sprawiam wrażenie oprycha?
- Raczej nerda.
 Popatrzył na mnie z zaskoczoną miną, a po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem. Po tym incydencie przeszła mu nieśmiałość i zaczęliśmy ze sobą żywo rozmawiać. O automatach, o komiksach, o grach, o Uziemionych. Nasza małą dyskusję przerwała Nerrisa oznajmiając, że pizza stygnie. Usiedliśmy do stolika by spożyć placek z serem i keczupem równocześnie wdając się w rozmowę z resztą ekipy. Rozmawiało się z nimi bardzo przyjemnie, mieliśmy dużo wspólnych tematów no i oczywiście największą frajdą dla nich było tłumaczenie głupiutkiej turstce (czyli mi) jak wygląda ich codzienna egzystencja.
- Nie macie szkoły? - niedowierzałam.
- Jeźdźcy mogą chodzić do Klasztoru, Syreny nie mają szkoły, Stróże uczą się od dziadków, a Czarownicy jako jedyni mają obowiązkową szkołę na pełen etat do osiągnięcia pełnoletności.
- Głupia krew. - burknęła Polly.
- No weź nie jest tak źle. - Jasper oparł się o jej krzesło.
- Czyli wy jesteście Czarownikami?
- Tylko nasze dwie rodziny na wyspie. Co za bezsens żebyśmy jeszcze musieli łazić i się uczyć! Przecież wiem jak wymachiwać kijkiem.
- Hej, hej! Ten kijek może sprawić, że zakochasz się we mnie bez pamięci. - zauważył Norton.
- Ty tam się ciesz bo już nie musisz zapamiętywać imion wszystkich Nordyckich bogów.
- Thor! - wykrzyknęła bez zastanowienia Syrena.
- To prawda komiksy bardzo pomagają. - stwierdziła ze śmiechem Pocket.
- A ty Tia? - zapytałam.
- Jestem Stróżem. Ja i mój brat byliśmy tak jak wszyscy z nas wychowywani przez dziadków. Nie wiem co było w tym wychowaniu nie tak, że mój brat jest walnięty.
- A co z nim nie tak? - wywołałam tym pytaniem przeciągłe "uuuu" przy stole.
- Nie znasz go. Po prostu nie można go znieść. Zachowuje się jak gwiazdor czyli wszyscy mają dla niego wszystko robić między innymi odbierać z imprezy kiedy się upije do nieprzytomności.
- Ale najgorzej ma się Nerri. Je samą trawę morską, cały rok jest skazana na zakochane w sobie Syreny, a do tego jej matka jest królową i ...
- Poulette! - przerwała Czarownicy Wolf z zaciśniętymi zębami. To był na razie największy wyraz dorosłej postawy jaki u niej zaobserwowałam.
- Masz na imię Poulette? - zmarszczyłam brwi.
- Nie waż się wymawiać tego imienia! Uch, przynajmniej nie mam na imię Urma. Tego nie da się normalnie zdrobnić.
- Matka Nerrisy jest ... ?
- Tak tylko nie mów tego na głos. To wkużające. - odrzuciła włosy z prychnięciem.
- Ooo! To było piękne. Zrób tak jeszcze raz. - Michael spróbował powtórzyć jej gest, wiadomo z jakim skutkiem. Wszyscy momentalnie wybuchnęli śmiechem, co rozładowało trochę napiętą atmosferę.
 W końcu wybiła dziewiąta i wszyscy wyszliśmy przed bar. Polly i Jasper ruszyli w lewo, a Nerrisa i Tia prosto. Przed budynkiem zostaliśmy tylko ja i Mike.
- Chcesz się przelecieć? - zapytał po chwili ciszy. Spojrzałam na niego z przerażeniem. - Powiedziałem to głośno? - gdy potaknęłam plasnął ręką w czoło. - Miałem najpierw zapytać czy leciałaś kiedyś na Smoku.
- Aha! - zaśmiałam się. Wszystko jasne. - Właściwie tak, lecz nie za dużo.
- A co powiesz na to żebym cię odwiózł do domu Pani Hale?
 Z chęcią przyjęłam propozycję bo sama zapewne bym nie trafiła, a chłopak obiecał "niezapomniane wrażenia". Wsiedliśmy na jego Dragão Melancólico przywołanego gwizdem. Smok o fioletowych, wpadającym w granotowe łuskach był śliczny. Wsiedliśmy na niego, Storm z przodu, a ja z tyłu. Nieśmiale kazał mi objąć się w pasie, co niepewnie uczyniłam. Wzlecieliśmy prosto w gęstą, czarną noc. Gwiazdy świeciły się nam nad głowami, a księżyc w pierwszej kwarcie rozjaśniał ląd pod nami. Rzadkie chmury prószyły śniegiem, a ja i Michael lecieliśmy gdzieś wśród tego wszystkiego. Piękno tego wszystkiego tak mnie urzekło, że gdy Smok wylądował byłam zawiedziona, iż wycieczka się skończyła.
- Musimy to kiedyś powtórzyć. - stwierdziłam zsiadając z gada.
- To co, przylecieć po ciebie jutro po szkole?
- Byłoby miło.
 Staliśmy blisko siebie, mogłam zobaczyć jego zielone oczy błyszczące w świetle lamp. Stanęłam na palcach. On też się przysunął i ...
- Chloe! Wracaj do środka już po dziewiątej! - krzyknęła z ganku Genevieve. Szybko odsunęliśmy się od siebie. - Och, witaj Michael. - przywitała się z chłopakiem.
- Dobry wieczór pani. To do zobaczenia jutro Chole. - pomachał mi, wsiadł na Smoka i odleciał. Spojrzałam niepewnie na opiekunkę.
- Chodź do środka, zimno tu jest. A co do godziny twojego powrotu ... - O nie! - To jeśli będziesz wracać ze Storm'em to możeć być w domu o tej godzinie. - poczochrała mi włosy.


6 komentarzy:

  1. Po pierwsze : Nawet nie myśl o zakończeniu z tym opowiadaniem, inaczej znajdę Cię i własnoręcznie uduszę i każdy sąd mnie uniewinni.
    Po drugie, boski rozdział. Serio jak ty to robisz, że nic niby się nie dzieje, a wciąga i nie można się oderwać. Już uwielbiam Michaela ale to może to moja słabość do nieśmiałych chłopców. Tylko jakoś nie pasuje mi smok do jego osobowości jaką tutaj pokazałaś, ale smok wiedział lepiej jaki on jest. Jasper... piękne imię, szkoda że typ człowieka tak dla mnie oddychający ale to pewnie moja niechęć do ludzi którzy nic nie traktują poważnie. Dobra mogę się mylić ale mam takie o nich wrażenie. Dziewczyny jak narazie są ok. Zobaczymy później.
    Czekam na następny rozdział, który MUSISZ napisać i nam pokazać.
    *siada na przeciw Cameleona i macha jej zegarkiem przed oczami i mówi "chcesz dalej to pisać. Wierzysz, że inni to czytają i uważają za świetne. Nie ważna jest ilość czytelników tylko jakość ich przywiązania. *
    Nom.. A uwierz, nawet jeśli nikt więcej nie będzie chciał, to ja już się tak wciągnęłam że muszę czytać.
    Pozdrawiam, przytulasy :)
    Incaligo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Najpierw musisz mnie znaleźć
      Nie przesadzaj! Och Mike, mam sentyment do tego imienia. Jasper to moja próba wykreowania klasycznego łajdaka.
      Hahaha! Jesteś boska! Normalnie chyba aż będę to pisać tylko dla Ciebie! Potrafisz na prawdę podnieść na duchu. Przekonałaś mnie o swoim przywiązaniu.
      Też pozdrawiam, przytulaski i całuski :*

      Usuń
  2. Ja wiem gdzie mniej, więcej mieszkasz, więc jeśli skończysz to opowiadanie z chwilowego kaprysu to przyjdę do ciebie w noccy i zadźgam scyzorykiem!
    Mike przypomina mi trochę moja kolezankę, też jest tak strasznie skryta... Lubię go xD
    Jasper też nie jest najgorszy, ale niekonicznie przepadam za tego typu osobistościami...
    Daj sobie jeszcze tydzień, dwa, miesiąc na przemyslenie decyzji o usunięciu! To opowiadanie jest wspaniała! I wszyscy co mówia, że nie warto pisać dla jednej osoby kłamią! Zaledwie szesć notek a ja juz się mega wciągnęłam i po prostu muszę przeczytać ta historię do końca!
    Pozdrawiam i wysylam przytulasy!
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie! Ratuj się kto może!
      :)
      Och chłopcy są tak różni
      Rany od tych waszych komentarzy aż mi się robi głupio. Bardzo głupio. Mam nadzieję, że wpłynie to również na mój poziom weny. Dziękuję :)

      Usuń
  3. Trafiłam tu przypadkiem ale naprawdę podoba mi się jak piszesz :) mam nadzieję że będziesz mnie informować o następnych rozdziałach ;3

    CHCIAŁABYM ABYŚ ZERKNĘŁA NA MOJE OPOWIADANIE. DOPIERO ZACZĘŁAM I JESTEM PODEKSCYTOWANA ;D . OPOWIADANIE BĘDZIE DOTYCZYŁO PEWNEGO BRYTYJSKIEGO PRZYSTOJNEGO YOUTUBERA ;* ZAPRASZAM!!

    www.pleasemoretime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie! Jak dawno nie było u mnie nikogo nowego. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba mój styl. Najlepiej będziesz informowana gdzy dodasz mój blog do obserwowanych na bloggerze.
      Na Twoje opowiadanie zerknę, choć ostrzegam, że nie jestem w temacie.

      Usuń